Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tego wynikło! Lecz szynkarz na żartach się widać nie znał. Ja mu to powiedziałem po prostu, dla alegorji, a on zaraz chciał posyłać po policję. Tak, jakbym ja jemu samemu groził w ten sposób. Cham, oczywiście, cham!
O tym trzecim obrazku, niby o tej mojej fantazji, to ja szanownemu panu nie na darmo mówiłem, bo ja sam niegdyś taką praktyką próbowałem się zająć i z mojego to życia wziąłem. Dzięki Bogu jeszcze, że wysoki sąd i przysięgli uznali mnie za niepoczytalnego i puścili wolno. Gdyby nie to, ho, ho! przyszło by mi iść dobywać „kredę i złoto“ w miejscowościach nieco oddalonych!
Kiedy już do tego doszedłem, to pozwól szanowny panie, że opowiem wszystko po porządku. Wybaczy szanowny pan, ale tak z powierzchowności pańskiej i ze sposobu wyrażania się sądząc, mam wrażenie, że pan jest redaktorem. Może więc być, że moja autobiografja przyda się szanownemu panu na niedzielny feljeton, albo na artykuł popularno-naukowy. Może szanowny pan naprzykład zatytułować: „Przyczynek do zagadnienia, jak niektóre osobniki nonsensownie urządzają swoje życie“. Albo, jeszcze lepiej, po prostu: „Spowiedź przestępcy“. Czy pozwoli szanowny pan, każę przynieść na jego rachu-