Strona:Aleksander Humboldt - Obrazy natury T2.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Gdy człowiek czułego umysłu bada naturę, albo w wyobraźni swojéj przebiega rozłegłe przestworza świata organicznego, otrzymuje ciągłe rozliczne wrażenia. Między temi niema ani jednego, coby tak silnie i głęboko działało, jak wszelkie przestrzenie zajmująca obfitość istot żyjących. Wszędzie, gdzie stąpisz, nawet niedaleko lodowych biegunów ziemi, rozlega się w powietrzu śpiew rzeszy świegotnéj, równie téż brzęczenie świerczących owadów. Lecz nie same tylko dolne, waporami zapełnione warstwy atmosfery są tak ożywione, i w najwyższych, eterycznie czystych, mieści się jeszcze życie. Ile razy noga ludzka postała na grzbiecie Kordyllerów peruańskich, lub na wierzchołku Białéj góry, wzniesionéj wysoko na południowéj stronie jeziora Leman, znaleziono zwierzęta nawet w tych samotnych ustroniach. Na górze Czymborasso 1) widzieliśmy motyle i inne owady skrzydlate, prawie ośm tysięcy stóp wyżéj, aniżeli szczyt Etny. Chociaż się one tylko jako istoty obce w skutek pionowych prądów powietrza tam zabłąkały, kędy niepohamowana chęć badania kroki ludzkie