Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po kolacji zwiedził wspaniałe sale zielonego gmachu, poczem wyszedł, aby się przekonać, o ile to schronisko z plątorośli może być bezpiecznem, gdy tuż nad niskim okopem piasku ujrzał na czatach długi rząd połyskujących wilczych oczu, na czele ich był ów wilk, który pod pozorem zapoznanej cnoty wyłudził od niego ostatnią miarkę bobu. Czemprędzej więc zakopał drugie ziarnko i rzekł:
— Muszę mieć mur ochronny i żelazne sztachety. — Natychmiast urosły mury pięknego zamku i wysokie żelazne ogrodzenie, na którem wilki poszczerbiwszy zęby rozpierzchły się.
Wreszcie mógł rzucić się na łóżko i wypocząć za wszystkie czasy.
Nazajutrz rano zwiedził swój zamek. Umeblowanie odpowiadało zewnętrznemu przepychowi. Obejrzał piękną galerję obrazów, zbiór starożytności, zbiór owadów i muszli, wreszcie ogromną bibljotekę. Dobór książek zwłaszcza zachwycał go. Przygody Don Kiszota, Robinsona, Gulliwera, fantastyczne bajki Andersena i wiele innych pouczających dzieł o uprawie roli, o ogrodnictwie, rybołowstwie i polowaniu.
Gdy tak przeglądał swe bogactwa i przeczytał z czasem zapas książek, Skarb bobowy rzucił pewnego dnia okiem w zwierciadło i zadziwił się niesłychanie. Wyszedł z domu dwunastoletnim chłopczykiem — a oto był już dorosłym młodzieńcem. Zegar na kominie bibljoteki wskazywał oprócz go-