Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczego jednak wleczesz się za mną? — spyta! Skarb bobowy, nie puszczając z ręki motyki.
— Szedłem za tobą w nadziei, że łagodne moje obyczaje i szlachetne zasady wzbudzą w tobie sympatję, że nagrodzisz mnie za to, iż nie chciałem być mordercą i dasz mi miarkę wybornego twego bobu.
— Jest to ostatnia miarka, jaką mi wolno rozporządzać — pomyślał Skarb bobowy — czyż jednak można porównać przyjemność posiadania zegarka, lub innego jakiego cacka z podniosłem uczuciem nagradzania zasług. — I podając miarkę, rzekł do wilka — pamiętaj, abyś wytrwał i nadal w chwalebnych twoich zasadach.
Wilk porwał miarkę i uciekał w las.
— Poczekajno chwilę — wołał za nim Skarb bobowy — powiedz, czy daleko jeszcze do tego świata, do którego mnie matka wysłała?
— Jesteś już w nim oddawna! — krzyknął wilk — i choćbyś na nim tysiąc lat mieszkał, niczego innego nie doświadczysz.
Skarb bobowy ruszył w drogę, wypatrując ciągle murów Cudnowa, których nie było. Zmęczył się już drogą i właśnie chciał odpocząć, gdy przenikliwy krzyk, dolatujący z bocznej ścieżki, zwrócił jego uwagę.
— Panie Skarbie, proszę cię najuprzejmiej, poratuj mię w kłopocie! — wołał cienki, słodki głosik.
— Cóż to jest, co mnie wzywa? Nie widzę