Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak najwięcej masz praktyki w gospodarstwie bobowem, daję ci tych sześć miarek wybornego bobu, sprzedawszy je, kupisz sobie za połowę pieniędzy co ci się spodoba, zegarek, czy inny klejnot jaki, drugą zaś połowę odniesiesz do domu. Idźże mój chłopcze, a nie baw się po drodze, pomarlibyśmy ze zgryzoty, gdybyś przed wieczorem nie wrócił. Boimy się wilków po drodze...
— Pójdę kochana matko — rzekł Bobuś, ściskając staruszkę — choć przyznam ci się, że wolałbym pójść na pole, niż do miasta. Wilków się nie obawiam, mając z sobą porządną motykę.
To mówiąc, zatknął motykę za pas i śmiało i uszył w drogę.
— Wracaj tylko wcześnie — wołała za nim matka, gdyż już żal ją ogarniał, że go puściła samego.
Skarb bobowy kroczył dzielnie, przypatrując się wszystkiemu po drodze, nie sądził, aby świat był tak wielkim i tak godnym widzenia. Gdy szedł już z godzinę, a miasta widać nie było, usłyszał jakby śmiech żałosny:
— Huhuhuhoj! czekaj, to ja. Huhuhuhoj!
— A to szczególne — zawołał Skarb bobowy, podnosząc wzrok do wierzchołka starej sosny, gdzie siedziała ogromna sowa.
— Cóż możemy mieć z sobą wspólnego, czemu mnie wołasz?
— Nie znasz mnie i niewiesz, jaką przysługę ci wyświadczyłam. Ja to z narażeniem życia tępiłam wszystkie myszy i szczury, grożące twojemu polu. Dlatego bób się tak udawał, dlatego zbo-