Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Athos posłyszał głos milady, przysunął się szybko, lord de Winter uczynił to samo.
— Odpędź tych ludzi — powiedział — mówiła do nich, nie można im ufać.
Przywołano Plancheta i Bazina, na miejsce Grimauda i Mousquetona.
Nad brzegiem rzeki kat przystąpił i związał milady ręce i nogi.
Wtedy wybuchnęła krzycząc:
— Podli! nędzni zbóje!... znęcacie się nad kobietą bezbronną; strzeżcie się, chociaż mi pomoc doraźna nie nadejdzie, będę jednak pomszczona...
— Tyś nie kobieta — rzekł Athos chłodno nie należysz do rodzaju ludzkiego, tyś szatan, zbiegły z piekła, którego wyprawimy tam, skąd przyszedł.
— O! wy cnotliwi!... — odparła milady — pamiętajcie! każdy, który dotknie jednego włosa z mej głowy, będzie także mordercą.
— Kat ma prawo zabijać, nie stając się przez to mordercą — rzekł człowiek w płaszczu czerwonym, uderzając ręką po mieczu — jest tylko ostatnim sędzią: „Nachrichter“, jak powiadają Niemcy, nasi sąsiedzi.
A ponieważ mówiąc to, krępował ją, milady krzyknęła po kilkakroć dzikim głosem, który rozległ się ponuro dokoła i zginął w głębi lasu.
— Jeżelim winna, jeżeli spełniłam zbrodnie zarzucane ryczała milady — prowadźcie mnie przed trybunał, nie macie prawa sądzić i potępiać!
— Proponowałem Tyburn — rzekł lord de Winter — czemuż nie chciałaś?
— Bo nie chcę umierać!... — ryknęła, szarpiąc się — bo za młoda jestem na to!...
— Ta, którą otrułaś w Bethune, młodsza była, a jednak umarła — odezwał się d‘Artagnan.
— Wstąpię do klasztoru!... zostanę zakonnicą — rzekła milady.
— Byłaś w klasztorze — przerwał kat — i wyszłaś z niego na zgubę mojego brata.
Milady jęknęła przeraźliwie i padła na kolana.
Kat wziął ją pod ręce i chciał zanieść do łodzi.
— O Boże mój!... — zawołała — Boże mój! Więc chcesz mnie utopić?