Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ inspektorze! Nie wie pan chyba nic o powieści Gałkina — a wreszcie, jakie ma pan dane, że to nie on popełnił morderstwo?
— Pewnie, że o żadnej powieści nic nie wiem, bo nie zajmuję się literaturą. Tak samo nie mam pewnych dowodów, że to nie on popełnił zbrodnię. Ale mam dane, że zbrodnię popełnił ktoś inny. Chciałem zebrać jeszcze kilka drobnych szczegółów i w ciągu kilku dni mielibyśmy już w rękach sprawcę...
— Więc pan inspektor zna mordercę?
— Znam go doskonale, codziennie z nim rozmawiam.
— Pan chyba kpi...
— Ależ daję słowo honoru, że mówię prawdę.
— W takim razie niech pan powie, kim jest morderca?
— Bardzo miły człowiek — jutro go pan prokurator zobaczy.
W tej sprawie nie chciał Sandberg już żadnych informacji udzielić prokuratorowi i przystąpił do sprawy sądu doraźnego nad szajką, która dokonała napadu na kantor wymiany Rebszejda.


ROZDZIAŁ XIII.
Tajemnicza para.

Był bliski świt, gdy z jasno oświetlonego wnętrza „Białego Pawia“ wyszła na ulicę jakaś silnie podniecona alkoholem para. Młoda kobieta w nurkowym futrze i niski barczysty mężczyzna w palcie z karakułowym kołnierzem. Początkowo starali się iść pieszo, zataczali jednak nieregularne łuki, każdy w inną stronę. Gdy nogi mężczyzny ciągnęły na środek jezdni, to ona z uporem napierała na żaluzje sklepowe, wybuchając co chwila beztroskliwym śmiechem. Szoferzy i dorożkarze patrzyli z zacie-