Strona:Aleksander Błażejowski - Sąd nad Antychrystem.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śną... Jeśli zaś rzeczywiście się pomyliłem, to nie rozumiem pańskiego przerażenia...
Karnicki padł bezwładny na krzesło, zakrył twarz rękami, a z krtani wydobywał mu się spazmatyczny szloch i wstrząsał nim długo. Zabielski patrzył na oskarżonego, czekał cierpliwie aż się uspokoi i powtórzył swoją propozycję:
— Więc zgadza się pan na oddanie powieści tłómaczowi sądowemu?
Oskarżony zaprzeczył ruchem głowy. Widać było, że sam ze sobą się zmaga. Po chwili powiedział z rezygnacją:
— Ja już wszystko powiem...
— Czekam cierpliwie.
— A więc przyznaję — mówił słabym głosem oskarżony — że powieść Gałkina posłużyła mi do napisania „Sądu nad Antychrystem”. Możliwe, że większa część fabuły jego powieści jest w moim dramacie, ale niemniej w „Sądzie nad Antychrystem“ jest bardzo dużo mojej własnej pracy i moich własnych nerwów. Dziwi zapewne pana prokuratora, dlaczego ja, człowiek o wyrobionej pozycji w literaturze, posłużyłem się obcym tematem, popełniając w ten sposób, — pańskiem zdaniem, — kradzież. Zaraz panu wszystko wytłómaczę. Powieść Gałkina, jak już powiedziałem, podobała mi się bardzo, więcej nawet, wywarła na mnie głębokie wrażenie. Był w niej ból i tęsknota, tak przeżyta i tak straszna, jakby przeżerała mózg i serce. Po przeczytaniu tej powieści myślałem o niej wiele. Zdawało mi się, że jakiś dziwny lekarz dokonywał długiej operacji na organiźmie własnego narodu. Operacja trwała zbyt długo. Krwawy operator zdawał się być sadystą, z takim zamiłowaniem grzebał w krwawej ranie i w ciepłych wnętrznościach, naciskał każdy obolały muskuł, każdy nerw. A potem, gdy ta straszna operacja udała się, gdy pacjent przetrzymał piekielne męki i wracał do zdrowia, wtedy ten sam lekarz-operator pokochał pacjenta duszą i sercem. Za męki, za ból, chciał mu przypiąć skrzydła anielskie,