Strona:Aleksander Arct - Spiskowcy (1907).djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

go zakątka bardzo pomyślne wieści: naród jest gotów do walki i czeka na hasło.
— To samo mogę powiedzieć i ja: przedostawszy się przez lodowce dotarłem do Engelbergu — siedziby alpejskich strzelców i pasterzy. Z radością się dowiedziałem, że wieść o wojnie za niepodległość już do nich doszła. Dzielni strzelcy i pasterze podali mi swe szorstkie dłonie i rzekli, że ze starych zardzewiałych mieczów ich ojców już rdza starta, czyli, że są gotowi do wojny z Gesslerem. Ciebie zaś i Waltera Fürsta uwielbiają i nazywają ojcami uciśnionych.
— Czynimy swoją powinność — odparł Staufacher. — Niech nam pomaga Bóg!
Wtym nadbiegł Meier, stojący na straży i wołał zdaleka:
— Zbliżają się przyjaciele z Uri!
— Witam was w imieniu wszystkich moich towarzyszów — rzekł, podchodząc do ogniska, proboszcz Rosselman.
— Przyprowadziłem Petermana, Redinga i trzydziestu innych przedstawicieli z naszej ziemi Uri.
— Nie spodziewamy się już nikogo więcej, możemy rozpocząć naradę!
— Dobrze! — odparł Staufacher i powstawszy, dodał:
— Przyjaciele! Zebraliśmy się tu, żeby założyć związek, który ma na celu obronę ojczyzny od naszego wroga — Gesslera. Pradziadowie nasi byli wolnemi ludźmi, bądźmy i my takiemi. Nadstawmy piersi i z mieczem w rękach brońmy naszej ojczyzny, dobytku, żon i dzieci przed samowolą okrutnego tyrana.
— Czy chcecie bronić swych praw? — spytał Tell. — Czy chcecie zrzucić znienawidzone pęta niewoli?