Strona:Aleksander Arct - Spiskowcy (1907).djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

lił im na wszelkie bezprawia. Rozpasani żołdacy napadają na spokojnych obywateli, plądrują ich chaty, uprowadzają bydło. Pewnego chłopca za to, że nie pozwolił knechtom wyprząc wołów z pługa, wprzągnięto do tego samego pługa i zmuszając razami, kazano mu orać pole. Gessler sądzi, że okrucieństwami i zbrojną siłą dojdzie do upragnionego celu, to jest, że mu się uda znękany lud ujarzmić i rzucić pod stopy austryjackiego cesarza.
Bardzo się jednak myli, niecny tyran! Ludzi, zawsze łatwiej ująć dobrocią, niż razami oszczepu i halabardy. Słowem zaczyna się dziać źle, a raczej coraz lepiej: lud w pętach niewoli nie schyla karku, lecz nękany, podnosi głowę do góry, mężnieje i staje się coraz więcej gotowy do walki o swobodę. Jako strzelec jestem największym jej zwolennikiem i staję na czele ruchu. W tym właśnie celu opuszczam na dłuższy czas rodzinną chatę. Przy pomocy kilku innych, dzielnych obywateli, w liczbie których najwięcej zasługują na uwagę: teść mój, Walter Fürst, Staufacher, Pfejfer, Winkelried, Baumgarten i proboszcz Rösselman, postaram się wyprowadzić z niewoli naszych biednych współbraci.
— O, jakżebym pragnął być w liczbie tych, których nazwiska przed chwilą wymieniłeś! — odezwał się Arnold. — Pomijając osobistą krzywdę, jaką mi wyrządził okrutny Gessler, w imię swobody i miłości ojczyzny, pragnę ją bronić przed uciskiem i niewolą!
— Cenię twój zapał, młodzieńcze! — odparł Tell. — Ponieważ liczba tych, co chcą walczyć dla dobra kraju, nigdy nie jest ograniczoną, możesz więc wstąpić w szeregi walczących, ale nie teraz. Nie narażaj jeszcze swego życia. Byłoby to ze stratą dla Szwajcarji. Bądź cierpliwy! Gdy na-