Strona:Aleksander Arct - Ciekawa powieść.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Al. Ar.
CIEKAWA POWIEŚC.

(Ciąg dalszy)

Skończywszy gimnazyum, wstąpiliśmy do instytutu agronomicznego, a ja wyłącznie na wydział leśny tegoż instytutu.
Floryan uczynił to jedynie dlatego, żeby być razem ze mną. Spostrzegłem to dopiero wtedy, gdy się zaczął zaniedbywać w na uce i opuszczać wykłady. Widząc że zamiast agronomii, studyuje geografię, sprowadza atlasy i ma py, zażartowałem, że pewno ma zamiar wybrać się na księżyc i dodałem, że chociaż go bardzo kocham, lecz z nim wędrować nie myślę.
— Nie pójdziesz po dobrej wo li, to cię zmuszę! — odparł Floryan wesoło. — Znasz mię dobrze: co postanowię stać się musię musi. I... Zresztą, jeśli jesteś moim prawdziwym przyjaicelem, nie opuścisz mnie nawet i na księżycu — dodał poważnie.
— Co znaczą te słowa? — zawołałem zdumiony.
— To — odparł Floryan z dziwnym uśmiechem — że chcę jechać w świat. Nie jest to zachcianką, ale niezłomne postanowienie. Mając zdrowie, siłę i odpowiednie środki, mogę swoje marzenia urzeczywistnić. Ty zaś pojedziesz ze mną!
— A moje leśnictwo? — spytałem.
— Będę czekał, aż skończysz instytut. Zresztą i mnie czeka jeszcze ciężka i długa praca, bo nie jadę dla zabawy.
— Czy widzisz — dodał po chwili, wskazując palcem na ma pę Afryki — te białe puste prze strzenie z napisami: “ziemie nie znane?” Tam być muszę i — mu szę przeniknąć te miejsca, w któ rych dotychczas nie postała żadna stopa ludzka!
Wyrazy te wypowiedział z wielką mocą; na twarzy malował się wyraz stanowczości.
Wpatrując się w niego, wyrażałem obawę. On zaś wziął moją dłoń i rzekł:
— Pojedziesz ze mną?
— Pojadę! — odparłem zduszonym głosem.
— Przysięgnij, że się nie cofniesz z drogi, nie opuścisz mnie.
— Przysięgam.


Od owej pamiętnej chwili upłynęły trzy lata.
Skończywszy studya, objąłem nadzór nad lasami w majątku mego dobroczyńcy. Floryan zaś, trwając ciągle w swem postanowieniu, czytywał dużo dzieł w języku francuskim i angielskim, pracował nad astronomią, fizyką wreszcie wyjechał do Warszawy dla studyowania medycyny.
Pewnego poranku miałem jechać do Olszewskiego lasu. Wy-