Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pod takiemi wpływami dziewczynka, obdarzona umysłem bystrym i nad wiek poważnym, rozwijała się szybko, tem szybcej, że dzieciństwo jej było pozbawione właściwych temu wiekowi pieszczot i igraszek: matka odumarła ją maleńką, rodzeństwa nie miała wcale, chowała się więc między starszymi, pędząc życie w towarzystwie ojca i zacnej wychowawczyni Podbielskiej, odmalowanej dość wiernie w Pamiętnikach młodej sieroty. Książka ta (wydana po raz pierwszy r, 1833) nie jest właściwie autobiografią autorki, gdyż wypadki są w niej zmyślone, ale odtwarza smutny jej nastrój w dzieciństwie, którego charakterystyczną cechą była tęsknota za towarzystwem rówieśniczek, a w szczególności za przyjaciółką, zdolną podzielić wszystkie jej myśli i uczucia.
Marzenia te spełniły się poniekąd, gdy w dziesiątym roku życia zaczęła uczęszczać na pensyę najpierw do pani Jouffier, następnie do Anny Eitnerówny, gdzie jako 13-to letnia dzieweczka ukończyła cały kurs nauk, wówczas dla dziewcząt tylko trzyklasowy. Łatwo pojąć, jak szczupłą i małoznaczącą musiała być ta edukacya, współczesna pierwszemu wystąpieniu Tańskiej, więc prowadzona w czasach, gdy jeszcze nie spierano się o to, czy kobiety mają prawo do wyższego wykształcenia, lecz powątpiewano, czy wogóle powinny się uczyć czegokolwiek. Jeden lub dwa języki obce, trochę muzyki lub rysunku, trochę robótek kobiecych, trochę bajek mitologicznych, homeopatyczna doza ciekawych wiadomości z różnych dziedzin wiedzy — to było wszystko, co mogły dać pensye ówczesne, zowiące się dumnie — o czem świadczy Krakowowa w «Pamiętnikach młodej sieroty» — instytutami dla młodych osób. Lecz przy swych brakach miały te zakłady jedną dobrą stronę: nie było w nich przeciążenia, które tak przygnębiająco wpływa na dzisiejsze pensyonarki. Nauki nie pochłaniały całego czasu i wszystkich sił swym uczennicom, dzięki czemu dziewczęta zdolniejsze i żądne wiedzy znajdowały możność dopełnienia tych braków, przez pracę samodzielną, nie objętą planem szkolnym, I młoda Paulina z pewnością nie pensyi, lecz samej sobie rozwój swój umysłowy zawdzięczała: czytała dużo, a przedewszystkiem musiała czytać Tańską i pisarzy polskich, przez nią wskazanych; korzystała wiele z literatury obcej, bo prócz własnego znała język francuski, niemiecki i angielski (niemieckiego uczył ją ojciec, a angielskiego wspomniana wyżej sąsiadka angielka), uczyła się zresztą przez rozmowy, obcowanie z ludźmi, a ćwiczyła zdolność myślenia i zastanawiania się przez gorliwe pisanie dziennika, Podkreślamy te szczegóły, gdyż ów popęd do samouctwa stanowi rys charakterystyczny całego współczesnego pokolenia kobiet. Wszystkie one w dzieciństwie i pierwszej młodości okazywały tę samą żądzę wiedzy, tylko rozmaicie przyjmowano usiłowania w celu jej zdobycia: gdy jedne spotykała surowa nagana, a nawet prześladowanie ze strony otoczenia, uważającego tę chęć za zdrożną w dziewczynie; drugim nikt nie przeszkadzał uczyć się i pracować; pierwsze też wyrosły (o ile nie zmarnowały się ich zdolności) na pełne zapału entuzyastki, pierwsze szermierki w walce kobiet o prawo do nauki; drugie — na niewiasty, pogodzone ze swym losem i nie mające popędu do jakiejkolwiek walki, może nawet potępiające niektóre jej formy; pomimo to one przez swe prace oddały niejedną usługę i literaturze ojczystej i nawet sprawie kobiecej, gdyż własnem życiem dały dowód, że kobieta jest zdolną do samoistnej działalności. Do tego właśnie rzędu należała nasza Paulina: ojciec jej nie zabraniał bawić się książką i piórem, więc szła swobodnie za naturalnym popędem i już w 13-m roku życia zapragnęła sama być autorką, pisząc powieść p. t. Romans, napisany przez trzynastoletnią polkę.
Wślad za tą pierwszą próbą literacką poszłyby zapewne inne, gdyby nie smutne przejścia życiowe, które sprowadziły odrazu egzaltowany, pełen romantycznych rojeń umysł dziewczęcia na twardy grunt prozy codziennego życia, Radziejowski, już starzec 70-letni, stracił skutkiem nieszczęśliwych okoliczności całe swe mienie i dla zdobycia chleba powszedniego podjął się szycia bielizny dla szpitali wojskowych. Los Pauliny zmienił się zupełnie: przywykła do dostatku, znalazła się nagle w dwóch małych pokoikach na rogu Starego miasta i Brzozowej; nie mając dotąd żadnych obowiązków prócz własnego doskonalenia się, musiała nieraz zabrać się do igły, aby ojcu przyjść z pomocą. W roku 1831 uderza w nią, jak grom, śmierć ojca, po której zupełna już sierota znajduje chwilowy przytułek w domu swej koleżanki i przyjaciółki serdecznej.
Żyjąc w czasach, gdy samodzielna praca kobiet była uważana za występek lub nieszczęście,