Strona:Adolf Klęsk - Bolesne strony erotycznego życia kobiety.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wałem żonę długo, gorąco, wziąłem ja w ramiona i podniosłem z łóżka. Ona otuliła mnie swojemi ramionami, przycisnęła chłodne usteczka do twarzy i szepnęła mi w ucho:
— Janku, ja się nic nie boję, ja ci ufam, ja ci wierzę!
Ułożyliśmy ją na stole, a kolega rozpoczął narkozę...
Nagle poczułem w sobie przypływ energji, wyprostowałem się, zbudził się we mnie pewny siebie, zimny operator i stanowczym głosem rzekłem do asystującego kolegi: proszę o nóż...
Właśnie miałem prowadzić cięcie na jej białem ciele, gdy nagle przeszedł mnie jakiś dreszcz, a tu do tego asystujący kolega odezwał się jeszcze nie w porę: podziwiam kolegę, że ma odwagę operować swoją własną żonę!
— Teraz nie pora o tem rozprawiać — rzekłem twardym głosem, i ręką już całkiem pewną i stanowczą poprowadziłem cięcie.
Z jamy brzusznej buchnęła zaraz krew i była chwila, że znowu zwątpiłem w siebie, czy dam sobie rady, czy opanuję krwotok i zorjentuję się w sytuacji... lecz właśnie kolega narkotyzujący odjął na chwilę maskę, by zbadać źrenicę i ujrzałem wtedy jej bladą twarzyczkę jakoś dziwnie słodko we śnie uśmiechniętą.
Janku — ja ci tak wierzę! — zaszumiało mi w głowie...
I znowu sprężyłem się jak stal, opanowałem krwotok i z zimną krwią wyjąłem płód, moje własne dziecię, na zewnątrz. Szybko i zręcznie dokończyłem operacji — żona moja była uratowaną.
Obandażowałem ją sam, zaniosłem na łóżko i siadłszy przy niej, czekałem aż się obudzi z narkozy.
I znowu odezwał się we mnie mąż — poczułem się dziwnie osłabiony i bezwładny, zupełnie wyczerpany patrzyłem w jej bladą twarzyczkę, a ręce mi tak drżały, że nie mogąc wyczuć pulsu, poprosiłem jednego

25