Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XXII.


Mijały lata, niby sekundy na zegarze wieczności.
Nasz szarak spożył wiele kwaśnych, gorzkich i słodkich (tych ostatnich najmniej), owoców doświadczenia, zdobył sobie mądrość, jaka tylko jest dostępna dla umysłu zajęczego.
Cóż z tego, kiedy w końcu końców i najlepszy gracz życie przegrać musi! Przychodzi chwila taka, że i największe szczęście nie pomoże.
Ośm lat życia w rodzaju zajęczym jest to sędziwość: gracz, ćwik, przeobraził się w starca, który stopniowo obumiera, grzybieje, zostaje próchnem. Tem gorzej, że te resztki życia jeszcze czują, gdyż wyczuwają własną słabość jedynie, niedołęstwo. Skoki mu słabły z dnia na dzień, trzeszcze nie dopisywały, strugi się stępiły, nastąpiło ogólne rozluźnienie, osłabienie. Korzystajże tu z nabytego w życiu