Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z kim kto przestaje, takim się staje! Człowiek jest jak zboże, które, choćby najlepsze, odrazu zmarnieje, gdy je przysiądzie kąkol, różne chwasty — oo!... But dziurawy, kupiec głupi, koń bez nóg, sługa niewierny — to do dyabła!
Pan Kacper, zadowolony, że się nagadał i udręczył strzelca, podążył przez groblę ku oficynie. Spotkał po drodze jakąś babę i znowu wszczął z nią rozmowę, wypytywał ją, czy stangret często bija żonę, a gdy usłyszał że — codziennie, odrzekł:
— Dobrze robi! Szkapę gnuśną, sługę leniwego, żonę niechlujną, kijem się przyucza.
Spotkał przejezdną furkę z Malwicz i znowu w rozmowę:
— Jakże tam, Flora zawsze przewodzi jeszcze nad Teterą?
— Ee, Tetera mało kiedy w domu siedzi!
— Dym, dach dziurawy i zła żona każdego z domu wypędzą... Ale szlachcic — widzę — na złodzieja się wykierował?
— Oj, jak go raz chwycą, w kajdanki pójdzie!
— Tak, tak, tylko sto rzeczy ukradnie nim się jednej dowiedzą!
Później nawinęła mu się żydówka Dawidowa, która w pachcie trzymała krowy dworskie, a teraz oto utyskiwała przed szafarzem, że od nowego roku podnoszą jej opłatę o dwa ruble z każdej krowy.