Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, po którem uwija się gromada różnobarwnego bydła rogatego, koni, owiec, gęsi, a na strumieniu tu i owdzie pluska się, nurkuje stadko białych i szarych kaczek. Na tyłach chat — złote rżyska, porozdzielane miedzami, ciągną się ku lasowi i to, co tutaj krajobrazowi dodaje wdzięku, ruchu: — na rżyska powychodziły poza chaty gromadki kur ze swemi kogutami... Właśnie z całego krajobrazu tylko te kury obchodziły Olfąsa. To grzebiąc, to poszukując żeru, a nigdy się zbytecznie od chat nie oddalając, spokojne domowe ptaki chodziły sobie po rżysku. Skoro je As tylko zoczył, przykurczał się tak, że go zaledwie w bróździe można było spostrzec, podchodził chyłkiem, pełzał na brzuchu, nareszcie wyskakiwał nagle, chwytał upatrzoną kurę i wskok pędził z nią do swego mistrza, przyczajonego gdzie bądź za krzakiem tarniny. Polowanie kończyło się roznieceniem ognia w boru, upieczeniem i zjedzeniem kury. Daleko łatwiejsze bywały łowy na kaczki, które z biegiem strumienia nieoględnie precz poza wieś odpływały. Gęsi również nie stanowiły trudnej zdobyczy.
Spostrzegły to niebawem gospodynie z Kościejowej Wólki, że codziennie przepada gdzieś już kura, już gęś, już kaczka; ale wobec faktu takiego zachowywały się podobnie jak ludność starożytnej Grecji: zapytywały o przyczynę i radę wyroczni. Wyrocznią w Kościejowej Wólce była stara baba, niejaka Wypychowa, lekarka, wróżka, zażegnywaczka, której mądrość polegała głównie na tem, ażeby nic nie robić, a zawsze mieć się czem pożywić. Pytana o przyczynę znikania ze wsi drobiu, życzyła sobie, aby jej zostawiono siedem dni czasu do namysłu. Skoro ten przeciąg czasu upłynął i siedem nowych sztuk przepadło, gospodynie pośpieszyły do wróżki znowu z zapa-