Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ło się postawił i otwarcie zażądał od tych pan, aby wydały wyżła, którego ściganie kosztowało już tyle trudów. Zadziwił się atoli posłaniec, gdy owe panie nietylko nie uwzględniły jego słusznego, jak mniemał, żądania, ale okryły go obelgami i zagroziły przyzwaniem policji.
— Niesłychane rzeczy! — zawołał ze zgrozą pan Albin. — Cóż to znowu? Kto śmie przywłaszczać sobie moją własność?...
I zapalony gniewem, wzburzony, pośpieszył co tchu na Sewerynów, gdyż powątpiewał nieco o prawdziwości zeznań posłańców i postanowił je osobiście sprawdzić.
W samej rzeczy, As, uchodząc przed natarczywymi posłańcami, schronił się na Sewerynów do domu emeryta, którego córki z niezmierną radością powitały ulubionego psa, nakarmiły przysmakami i okryły pieszczotami.
Najstarsze trzy nosiły imiona: Luta, Guta i Niuta; średnie — Anusia i Franusia; najmłodszą, najprzystojniejszą zwano Morusieńka. Luta, przeszło czterdziestoletnia dziewica, nazywana w domu „aniołem — stróżem rodziny“, trzęsła całem gospodarstwem, ubierała się w jasne barwy, paliła namiętnie papierosy, należała pośrednio do Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt i lubiła często powtarzać:
— Moim obowiązkiem jest poświęcać własne szczęście dla dobra ojca i młodszego rodzeństwa.
Tylko jeden ojciec wiedział, że Lucie zaczął się piąty krzyżyk, ale się z tem nigdy nie odzywał, siostry zaś zawsze ją uważały jako pannę w sam raz na wydaniu, a nie wychodzącą zamąż dlatego tylko, że „teraz takie czasy — mężczyźni się nie żenią“.
Guta chorowała na literatkę i cała rodzina uwielbiała ją jako „inteligencję“, która zawsze