Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posłańców. Tymczasem pudel obiegł tylko naokoło przez Marszałkowską i niebawem zjawił się poza łańcuchem obławy, szczekaniem uwiadamiając wyżła o fortelu. Usłyszany głos sprzymierzeńca dodał wyżłowi otuchy. As rozpędził się, uderzył na słabszy punkt czat nieprzyjacielskich, a choć w przelocie dostał od Zabrzeskiego kijem, złączył się jednak z pudlem. Obaj druhowie puścili się teraz kłusem około cukierni Sztengla, przez krótką tylko chwilę przystanęli na rogu przy domu Blocha, porozumiewawczo spojrzeli sobie w oczy, a potem w cwał uderzyli na bramę ogrodu Saskiego. Nie zdobyli tu sobie jednak wejścia, ponieważ baczny policjant energicznie zagrodził im drogę, przyczem pudel otrzymał potężne pchnięcie piętą.
Z tej przeszkody niewiele sobie widać nasze psy robiły, gdyż podniosły wgórę ogony i pobiegły jeden obok drugiego na plac Ewangelicki, stanowiący, jak wiemy, rodzaj psiej resursy. Nie był to czas stosowny do oddawania się zabawie, połączonej z ruchem fizycznym, gdyż czerwcowe słońce wysoko już jaśniało na niebie, żarem swym piekąc ziemię. Kompanja, która teraz przebywała na placu Ewangelickim, składała się głównie z takich psów, co to nie mają gdzie głowy schronić i prowadzą nocny sposób życia, a w upalne dni letnie wysypiają się po placach w cieniu drzew i krzewów — psy bez oznaczonego sposobu do życia, zawsze głodne, gotowe kraść lub przyjąć pierwszą lepszą służbę bez namysłu. Te sponiewierane przez nędzę wywłoki, o ile im los pozwoli ujść ręki oprawcy, żyją nieraz miłosierdziem kucharek, młodszych, nianiek, dzieci; niekiedy gryzą w śmieciach jaki stary trzewik; są nieśmiałe, bojaźliwe i przed każdym człowiekiem z pokorą merdają uniżenie ogonem. Jeżeli człowiek pędzi