Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XIĄDZ.
I na cóż na te zdrady, spowiedź i podstępy?
Chociaż się dziwnym kłębkiem twoja żałość gmatwa,
Lecz czyj wzrok na bieg czucia nie jest całkiem tępy,
Temu do wywikłania tajemnica łatwa.
PUSTELNIK.
Prawda! lecz to są ludzkiéj własności narowy,
Ze co dzień cały w sercu tkwi boleśnie,
Na noc przechodzi do głowy:
Wtenczas człowiek sam nie wié, co rozplecie we śnie.
Dawno! dawno!.. raz miałem przypadek ten samy.
Po pierwszém z nią widzeniu, wróciwszy do domu
Poszedłem spać, ni słówka nie mówiąc nikomu.
Nazajutrz gdy dzień dobry przyniosłem dla mamy:
Co to jest, mówi do mnie, żeś taki pobożny?
Modlisz się przez noc całą, wzdychasz nieustannie,
I litanią mówisz o Najświętszéj Pannie.
Zrozumiałem i na noc zamknąłem podwoje,