Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starszy pochodnią wziął i nóż ofiarny;
Stóycie! — stanęli — nadjechał mąż czarny.

Któż on? pytaią wszyscy, któż on taki?
Poznało wojsko, on na polu wczora,
Kiedy Litewskie złamano orszaki,
I obstąpiono zewsząd Litawora,
Przypadł, odwagę stygnącą zapalił,
Niemców wysiekał, Komtura obalił.

Tyle o czarnym rycérzu wiedziano,
Dziś w tymże płaszczu, na tymże rumaku;
Lecz po co przybył? skąd ród? jakie miano?
Stójcie i patrzcie, uchyla szyszaku,
Uchyla twarzy; on! Litawor! xiąże!
Dziw nagły zmysły i mowę zabiéra,
Nakoniec radość skrzepły głos rozwiąże
Opłakanego widząc bohatéra;
Wrzasną i klasną, wrzask o gwiazdy bije,
Litawor żyje! xiąże, pan nasz żyje!

Stał i ku ziemi dzierżał lice blade,
Hałas grzmi jeszcze powtarzany echem;