Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co słyszę xiężno? ty mówisz o zwłokach;
Jak cię niestety rachuba omyli!
Już jest zapóźno, już po tylu krokach
Nie będzie czekał godziny, pół chwili;
Wreszcie obaczym; lecz wprzód chciałbym wiedzieć,
Jak przyjął xiąże wczorajszą namowę?“ —
Grażyna właśnie miała opowiedzieć,
Gdy ich zdarzenie pomieszało nowe.

Tentent jezdnego słychać na dziedzińcu,
Zdyszany giermek dopada komnaty,
Przynosi wieści od litewskiéj czaty,
Która po lidzkim biegając gościńcu,
Teraz od Niemców dostała języka;
Ze wódz krzyżacki jazdę z lasu ruszył
A za nią Knechtów i obóz pomyka;
I że przed świtem, jak czatownik tuszył,
I jak niemieckie wyznawały brańce,
Chce miasto ubiedz i szturmować szańce.

Niechaj więc Rymwid wraz do pana skoczy,
By go przebudzić i prędko uradzić: