Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Albo czy do tych kresów zaszły rzeczy,
Iż domowego naszych zwad kąkolu,
Nie zdoła wyrwać dłoń bratniéj przyjaźni,
Oręż dla cudzéj zachowując kaźni?

„Skądże masz pewność, że słuszna twa skarga,
Ze Witołd znowu stawiąc się upornie
Zdrady napina i umowy targa?
Posłuchaj, szlij mnie do niego powtórnie,
Wznowim umowę” — Dość tego Rymwidzie,
Znane mi dobrze Witołda umowy: (14)
Wczora mu taki wiatr zawiał do głowy,
Dzisiaj nań znowu co innego przydzie.
Wczora ufałem xiążęcemu słowu,
Ze sobie Lidę w dziedzictwo zabiorę;
Dziś Witołd uknuł coś różnego znowu,
Na gwałt swobodną wyśledziwszy porę;
Gdy się do domów rozjechali moi,
A on u Wilna obozami stoi,
Dziś oznajmuje, jakoby Lidzianie
Za swego pana słuchać mię nie chcieli;
Więc Witołd Lidę dla siebie wydzieli,