Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiész, że on, nim go wzięli, w łeb sobie wystrzelił.

frejend

Łebski! — To z nami uczty wesołe on dzielił:
       305 Jak przyszło dzielić biedę, on w nogi ze świata.

x. lwowicz

Nieźleby i za tego pomodlić się brata.

jankowski[1]

Wiész, Księże, dalibóg, że drwię ja z twojéj wiary:
Cóż stąd, choćbym był gorszym niż Turki, Tatary,
Choćbym został złodziejem, szpiegiem, rozbójnikiem,
       310 Austryjakiem, Prusakiem, carskim urzędnikiem:
Jeszcze tak prędko bożéj nie lękam się kary:
Wasilewski zabity, my tu — a są cary.

frejend

Toż chciałem mówić; dobrze, żeś ty za mnie zgrzeszył;
Ale pozwól odetchnąć, bom całkiem osłupiał;
       315 Słuchając tych powieści, człek spłakał się, zgłupiał.
Ej Feliksie, żebyś ty nas trochę pocieszył?
Ty jeśli zechcesz, w piekle djabłabyś rozśmieszył.

kilku więźniów

Zgoda, zgoda, Feliksie, musisz gadać, śpiéwać!
Feliks ma głos! Hej Frejend, hej wina naléwać!

    wnym imienia, gdyż w autografie na boku dodał: »Xawerym?«

  1. w. 307 Jankowski Jan, syn księdza unickiego, z Grodzieńskiego, był uczniem Wydziału filozof. Uniw. Wil., wprowadzony przez Suzina do grona błękitnego Filaretów 2 stycznia 1821 r., po wyroku zesłany do Wołogdy, gdzie został w policji »kwartalnym«. Ob. Mościckiego Wilno i Warsz. str. 179. On to wydał Filaretów. Ob. Arch. dziej. ośw. (Ak. Um.) t. IX 182—187.