Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
kapral

Słyszysz, jak on szlocha.

piotr

Synu mój, tyś na sercu, które ciebie kocha.

do kaprala:

Wyjdź stąd i patrz, ażeby nikt tędy nie chodził,
       65 I póki stąd nie wyjdę, nikt mi nie przeszkodził.

Kapral odchodzi.
konrad zrywa się

Nie! — oka mi nie wydarł! Mam to silne oko;[1]
Widzę stąd i stąd nawet, choć ciemno, głęboko.
Widzę ciebie, Rollison! Bracie! cóż to znaczy?[2]
I tyś w więzieniu, zbity, krwią cały zbryzgany,
       70 I ciebie Bóg nie słuchał i tyś już w rozpaczy,
Szukasz noża, próbujesz głowę tłuc o ściany:
»Ratunku!« — Bóg nie daje, ja ci dać nie mogę!
Oko mam silne: spojrzę, może cię zabiję —
Nie — ale ci pokażę okiem — śmierci drogę.

  1. w. 66, 73—74 silne oko..., oko mam silne. Ob. notę do w. 132/3 na str. 87, a także studjum Wacława Borowego: Dziady a magnetyzm i teozofja (»Tygod. Ilustr.« 8 maja 1920, str. 364—366), gdzie autor zestawia według Deleuza z wileńskiego Pamiętnika Magnetycznego (r. 1818) zapatrywania znakomitego lekarza i teozofa, Van Helmonta, na sny i wpływ ukryty, wywierany z odległości przez jedne ciała na drugie. — W. Borowy twierdzi, że teorja snów w Dziadach jest zupełnie identyczna z teorją Van Helmonta, teozofa (1578—1644), którą mógł Mickiewicz poznać z Pamiętnika Magnetycznego.
  2. w. 68 Rollison: (w R2 Mollison) Jan, syn wicesuperintendenta kościoła kalwińskiego i przełożonego szkoły kiejdańskiej, zamierzał wraz z innymi spiskowcami zgładzić W. X. Konstantego. Sąd wojenny skazał go na śmierć, następnie ułaskawiono go na zesłanie do Nerezyńska. Ob. Mościckiego Wilno i Warsz. str. 110—114.