Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część I, II i IV.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dla kochanka i kochanki
Dosyć domku pustelnika!

KSIĄDZ.

Kiedy tak chwalisz mój dom i kominek:
Patrz, oto ogień służąca nakłada,
Siądź i pogrzej się; tobie potrzebny spoczynek.

PUSTELNIK.

Pogrzej się!... dobra, księże, arcy-przednia rada!

(śpiewa, pokazując na piersi)

Nie wiesz, jaki tu żar płonie;
Mimo deszczu, mimo chłodu.
Zawsze płonie!
Nie raz chwytam śniegu, lodu,
Na gorącem cisnę łonie;
I śnieg tonie i lód tonie,
Z piersi moich para bucha,
Ogień płonie!
Stopiłby kruszce i głazy,
Gorszy niż ten tysiąc razy, (pokazując kominek)
Milion razy!
I śnieg tonie i lód tonie,
Z piersi moich para bucha,
Ogień płonie!

KSIĄDZ (na stronie).

Ja swoje, a on swoje; — nie widzi, nie słucha.

(do pustelnika)

Jednak do nitki przemoczony wszystek,
Zbladłeś, przeziąbłeś strasznie, drżysz jak listek.
Ktokolwiek jesteś, długą przejść musiałeś drogę.

PUSTELNIK.

Kto jestem?... jeszcze rano... powiedzieć nie mogę.
Idę zdaleka, nie wiem, z piekła, czyli z raju.