Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część I, II i IV.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pożegnać, porzucić każą...
Umrzeć!... (z żalem).
Kamienni ludzie! wy nie wiecie,
Jak ciężka śmierć pustelnika!
Konając patrzy na świat, sam jeden na świecie!
Dłoń mu przychylna powiek nie zamyka,
Żałobne grono łoża nie otoczy,
Nikt nie pójdzie za trumną do wieczności domu,
Garsteczki piasku nie rzuci na oczy,
Zapłakać niemasz komu!
O, gdybym mógł choć przez sen pokazać się tobie!
Gdybyś, na mojej pamiątkę męki,
Jeden przynajmniej dzionek chodziła w żałobie,
Przypięła jednę czarną wstążkę do sukienki!...
Może spójrzysz ukradkiem... i łezka boleści...
I pomyślisz westchnąwszy: ach, on mię tak kochał!

(z dziką ironią)

Stój, stój, żałośne piskle! precz wrzasku niewieści!
Będęż, jak dziecko szczęścia, umierając szlochał?
Wszystko mi, wszystko niebiosa wydarły,
Lecz reszty dumy nie mogą odebrać!
Żywy, o nic przed nikim nie umiałem żebrać,
Żebrać litości nie będę umarły!

(z determinacyą)

Rób, co chcesz: jesteś woli swojej panią,
Zapomnij!... ja zapomnę! (pomieszany) wszak już zapomniałem.

(zamyślony)

Jej rysy... coraz ciemniej... tak już się zatarły!
Już ogarniony wieczności otchłanią,
Doczesnym pogardzam szałem...

(pauza)

Ach, wzdycham! Czegoż wzdycham? Ha, westchnąłem za nią...
Nie, nie mogę zapomnieć o niej i umarły!
Wszakże ją widzę, wszak tu, o tu stoi,
Płacze nade mną... jaka łezka szczera!

(z żalem)