Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwsze dni pobytu poświęciliśmy wyłącznie odpoczynkowi i zwiedzaniu okolic. Pogoda służyła prześliczna, to też na każdym kroku znajdowaliśmy niewyczerpane źródło nowych przyjemności. Zwiedziliśmy w jednym ciągu ruiny zamku Ebersbach, aleje Lichtenthalu, Felsen, górę Merkurego, djablą ambonę i mnóstwo innych pięknych rzeczy. Ja nie posiadam się z radości widząc moją Lodzię ożywiającą się coraz bardziej wobec tej pięknej natury, promieniejącą swobodnym wdziękiem, obsypującą mnie jak dawniej wesołemi żartami, tkliwemi spojrzeniami i wiele obiecującemi uśmiechami.
Tryumfowałem w mojem szczęściu, ciesząc się z już dokonanej kuracji, i przyznając głęboki rozum lekarzom, którzy nas tu wysłali.
W ślad za Lodzią i rodzice stali się znowu dla mnie więcej serdecznymi i słodkimi i zdawali się zapominać swoich poprzednich uprzedzeń. Nawet ogólna boleść narodowa poszła w zapomnienie i nie płoszyła nam słodkich chwil egoistycznego szczęścia.
Tak żyliśmy czas niejaki w zupełnem odosobnieniu. Ze znajomych w Baden-Baden nie zastaliśmy nikogo, nowych też znajomości zawiązywać nie usiłowaliśmy, trzymając się zdaleka od całego zgiełku wielkoświatowego, od koncertów i balów kursalowych, i poprzestając jedynie na własnem towarzystwie i na niewinnych przyjemnościach urozmaiconych wycieczek.