Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozeszła się wieść — jakoby pan tam z jakąś bogatą dziedziczką się pokochał, zaręczył.... a major, jak to on zawsze despota — o! jak mi Bóg miły, że prawda — gwałtem go tu odciągnął, nie chcąc pozwolić na małżeństwo...
Patrzała mu w oczy badając.
— Ale któż mógł tu to rozpuścić? zawołał Robert.
— Albo to można dójść, proszę pana? — mówiła Żebrzyńska — to tak wiatry niosą. Bóg wie. Ale, czyż prawda?
Zaparłby się był może Robert, gdyby mu na myśl nie przyszło, że poczciwa, kochająca go Żebrzyńska, może mu być pomocą do korrespondencyi.
— Moja droga Żebrzyńska — rzekł — jest w tém trochę prawdy i trochę dodatku.... A! tak! zakochałem się — ale ojciec zaledwie się tego domyśla, nie wie o niczém. Kazał mi powrócić do Żabliszek z tego powodu, a ja tu usycham i umieram....
Listu nawet do niéj posłać, ani odebrać od niéj nie mogę....
— Mój złoty, mój drogi — a to ja i mąż mój ci pomożemy — krzyknęła uradowana kobiecina... Albo to ja nie znam majora, coby wszystkich chciał prowadzić po komendzie? Mieszkamy o milkę od Żabliszek, czy przyjedziesz, czy przyszlesz,