Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet z takiego obłoku wywróżyć co on w sobie mieści — stado owiec, czy wóz chłopski, czy bryczkę sąsiada. Serce biło majorowi, i to mu było najlepszą wróżbą, że syn jechał nareszcie. Czas też było — czekał nań długo, a dni mu się dłuższemi jeszcze wydawały, bo się niecierpliwił.
Erdziwiłłowi, który przykuty siedział przy Jazydze jak na straży, oczy poweselały, bo na jédnem miejscu długo trwać nie był nawykły i do domu się już zatęsknił.
W tumanie kurzu postrzegli konie i bryczkę, — służba też z kuchni zobaczywszy ją, a wiedząc jak pan niespokojny był, biegła z oznajmieniem.
— Panicz jedzie!
Burakowski bez czapki wyleciał ze stodoły do pana z tém samém oznajmieniem.
— Pan Robert jedzie!
On to był w istocie — jechał blady i jakby przelękły, nie wiedząc co go tu czeka, a jak tylko bryczka u ganku stanęła, skoczył całować ojca w ramię.
Stary go uścisnął serdecznie i w głowę kilka razy pocałował.
Przyszła koléj na Erdziwiłła, który przywitaniu chciał nadać ton wesoły.
— O! urwis z waszeci, bałamut, bratku! Jużeśmy tu z ojcem oczy wypatrzyli!
— Pisałem — rzekł Robert.