Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Angielskim.... pod opieką kapitana Sroczyńskiego — rzekł żywo.
Zaledwie uszom wierząc, major przyskoczył do łóżka....
— Robert — chory? gdzie — chory? Cóż mu się stało? Przypadek?
— Jakaś febra — nie ma nic strasznego — odparł Karol. Pan mi daruje — ja sam zdrów nie jestem. Niech pan raczy, niedaleko ztąd do kapitana Sroczyńskiego się udać — Paweł mój zaprowadzi — kapitan jest o wszystkiém lepiéj odemnie uwiadomiony....
Uderzony raptowną tą wiadomością i zmienioném jakiémś obejściem się z sobą, major słowa już nie mówiąc wyszedł, wzywając Pawła.... który mu miał pokazać mieszkanie Sroczyńskiego.... Chwiał się na nogach.... a oczy miał pełne łez....
— Robert!... co się mogło stać Robertowi! O przeklęte miasto!
Sroczyński był właśnie we drzwiach, bo miał wychodzić do pacyenta, gdy major znalazł się na górze.... Oba nie widzieli się lat trzydzieści... Długo patrzali na siebie, nie mogąc się poznać — niedowierzając oczom własnym....
— Sroczyński?
— Jazyga?
Po głosie więcéj niż z twarzy przypomnieli się sobie....