Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go sprowadzi.... a rodzicielska opieka rychło mu zdrowie przywróci....“
Bilecik ten na prędce nakreślony, natychmiast rzucić kazał pan Karol na pocztę — mówiąc w duchu:
Une fois pour toutes, je m’en lave les mains! Szczęście jeszcze, żem z téj galery, choć wpław się wyratował!!
Ażeby przykre zatrzeć wrażenie, dobry, serdeczny, poczciwy Karol poszedł wieczór spędzić w poufałém towarzystwie kobiecém.... i wrócić późno do domu — zupełnie uspokojony....
— Nic na świecie na sumieniu nie mam.... To się każdemu trafić mogło! Chodził do Oblęckich.... mefityczne powietrze! Dosyć tego jednego, aby dostać nie jednéj, ale kilku szkaradnych gorączek....
Kapitan Sroczyński, który gorliwie się krzątał około chorego — na trzeci dzień nie doczekawszy się przesilenia, zdecydował się napisać do ojca.... Ułożył list jak mógł najłagodniéj, najostrożniéj, ażeby go nie przerazić zbytecznie.... i wysłał. Choroba przybierała groźne symptomata, rozwinęła się jako tyfus niedobrego charakteru, lekarz jednak nie rozpaczał. Robert był młody, zdrów i sił miał wiele.... Należało się spodziewać, że kryzys szczęśliwie przejdzie....
Magnifika, przed którą kapitan nie taił natury choroby i nazwiska, chciała mu zabronić bywania u Roberta, ażeby uchowaj Boże „nie naniósł” nie-