Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to za niespodziane nieszczęście! — zawołał.... Poszedłbym do niego.... a tu właśnie na wyjezdném jestem w pilnéj sprawie. Konie zaprzężone na mnie czekają.
— To trzeba jechać! — odezwał się kapitan. My go tu dopilnujemy.... Jak myślicie, daćby znać ojcu??
— Sądzę, że na to czas będzie.... gdy — gdy się okaże.... Pan kapitan mówi, że to jest...?
— Gorączka, decyduje lekarz.... ale jaka, Bóg wie....
Karol przemówił jeszcze słów kilka i pierzchnął.
— A toby było pięknie, gdyby go ta choroba u mnie była zaskoczyła! Nuż tyfus! ja się tak lękam tyfusu....
Pobiegł do mieszkania, aby je co najprędzéj kazać przewietrzyć. Któż wie? mógł tam zostać jakiś miazmat chorobliwy.... Wbiegłszy tu.... na myśl mu przyszło.... pomścić się trochę....
Niedługo się zastanawiając usiadł do stolika.
Chere cousine! począł — list ten kreślę na prędce.... Pan Jazyga wczoraj rano, jakiś list odebrawszy, wyniósł się odemnie.... Mówią mi dziś, że leży chory na gorączkę, któréj natury lekarz nie oznaczył.... Zawsze to coś niedobrego.... Lękając się, abyś zmieniwszy postanowienie, nie pomyślała czasem o przyjeździe do Warszawy, czuję się w obowiązku oznajmić o tém.... Sądzę, że towarzysz broni jego ojca, zapewne tu