Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale, mości książe.... cóż bo!...
— Bronisz jéj — eh bien.... ja ci powiem, pod słowem honoru, że dwa tygodnie nosiłem jéj pierścionek, niby żartem dany, niby doprawdy.... Jednego poranku czy wieczoru, zlękła się mnie i małżeństwa. — Adieu! c’est comme celà!...
Ale jest, mimo to.... ideałem....
Słyszałem — ciągnął daléj, nie zważając na skrzywionego Karola — słyszałem, żeś tam już jeździł, podobno dwa razy. Sumienie mi cię ostrzedz każe, ażebyś się nie łudził. Jest to znakomita ze wszech miar pani.... lecz.... nie miała serca nigdy.
— Chyba dla tego, że dla was, mości książe — rzekł Karol — nie....
Książe się rozśmiał.
— Nie dla mnie jednego! wierzaj mi — prób było wiele — a ja do mojéj, wielkiéj nie przywiązywałem wagi.... Być może, iż ty będziesz szczęśliwszy.... powinszuję ci; ale tymczasem nie wierzę i nie uwierzę póki nie pójdziecie do ołtarza.... I tak nawet.... lękałbym się nazajutrz rozwodu!
Książę śmiać się począł, Karol popatrzał nań, odpowiedział pół słowem tylko, i pożegnawszy wszedł z Robertem do gabinetu. Tu spojrzawszy na twarz bladą, żal mu się go zrobiło....
— Słyszałeś? spytał.
— Niestety! — odparł Robert — nie mam prawa