Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamożnością, a pod bielidłem trupiém kryje rany i niewysłowione boleści. To było coś niemal straszniejszego nad chatę walącą się, z któréj wyjść było można, odetchnąć czystém powietrzem.... Z za drzwi zamkniętych nic słychać nie było. Oblęcki poszedł do jednych z nich zapukać z lekka. Szelest sukni dał się słyszeć.... Karol stał naprzeciw nich smutny i prawie gniewny na tego człowieka, co śmiał los taki zgotować nieopatrznéj kobiecie. Powoli otwarły się one, i w skromném bardzo ubraniu, w dużéj chustce podpiętéj na szyi, ukazała się pani Karolina.... trochę mniéj różowa, ze śmielszém niż dawniéj wejrzeniem, lecz bez tego wyrazu smutku i zwątpienia, jakich się było można spodziewać.
Zachowała całą swą piękność i prawie świeżość swą dawną — a jednak zmieniona była do niepoznania.
To dziewczę nieśmiałe stało się dojrzałą i mężną niewiastą — z uśmiechem na ustach, rumieniąc się już mniéj daleko, niż za owych dobrych czasów, wyszła spokojnie witając dawnych znajomych.
— Jacyż to mili, a tak niespodziani goście! odezwała się po cichu — mogliżeśmy nawet zamarzyć o tém? Ale jakże się to stało? Mirosław nie miał czasu mi powiedzieć.
Karol odzyskał trochę śmiałości....