Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łatwiejszego przestrzeżenia przyprowadziłem. Rozumiesz! sza! Są to mili ludzie, ale.... płocho.... pstro w głowach.... Rozumiesz?....
— Ja tu nie na długo przybyłem, odparł dziękując Robert — mało w towarzystwach będę.... wolę samotność.... Nie nawykłem do nich.
— Hę? — ale u nas będziesz jak w domu.... A teraz.... sza!
I kapitan z Robertem wszedł w koło ogólne, przyłączając się do rozmowy, którą żona jego, jak biegły sternik kierowała, raf unikając.
Toż samo zaproszenie, pośpiesznie i niewyraźnie wymówione, zapewne z obawy, aby go Karol nie usłyszał, odebrał Robert i od magnifiki.
Gdy wyszli — przewodnik rozśmiał się głośno, zwracając do Roberta.
— A co? aussitôt arrivé — aussitôt pendu! Ledwieś wysiadł już cię niewiasty opanowały! Masz pięć do wyboru, a śliczne dzierlatki.... Pilnuj serca!
Robert zapewnił, że nie było w niebezpieczeństwie.
— Ja, przyznaję się — odparł Karol — ja zarazbym się zakochać gotów — i to w najmłodszéj. Taka gąska wesoła! takie to dziecinne, a w oczach już tyle sprytu!
Robert nie odpowiadał, czuł się nad wyraz zmęczony i smutny. Zaledwie się dostali do mie-