Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! uchowaj ręka Bozka! poczęła żywo Kasia. Cóż bo pani myśli! My się tak kochamy, że jednoby za drugie życie dało — ale — jak się żyje razem, to trudno, czasem trzeba ząb za ząb się wykłócić! to nic nie pomoże.... boby zahukali i zgnietli.... Najlepszy mąż, ale zawsze chce na swojém postawić, a to nie może być...
Kasia mówiąc chciała wprowadzić panią do dworku. Ada wolała zostać pod altanką z fasoli. Pan Rybacki, jakby się wstydził, nie pokazał się.
Z ciekawością Ada spoglądała na swą dawną sługę, tak świeżą, ładniuchną, rozkwitłą. Dziwna w niéj zaszła zmiana. Kasia rozrosła się, utyła, straciła wdzięk, była rumiana, zdrowa; ale wiosenne puchy, co ją czyniły tak wdzięczną, starły się z twarzyczki pulchnéj, ceglasto-czerwonéj i opalonéj. Ładne jéj rączki pogrubiały od pracy, i nie były już tak starannie utrzymywane jak dawniéj. W ubraniu nie było najmniejszéj oznaki troskliwości o wdzięk niewieści. Słowem Kasia się stała Kachną.... a — któż wie czy była szczęśliwą! Umysł jéj nawet dawniéj przystępny marzeniom i tęskniący do poezyi, zwracał się teraz tylko do dziecięcia, do trosk domowych, do chleba powszedniego.
— Kasiu moja — odezwała się Ada przypatrując się jéj pilnie — jakżeś ty się zaniedbała! Czy tak ci ciężko? Czy jesteś przynajmniéj szczęśliwa?