Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Karol starał się zaraz czém inném zagadać, i na chwilę o tém zapomniano, ale w majorze postrzeżenie to utkwiło mocno.
Powróciwszy do swojego pokoju, siadł z fajką u komina i wzdychał ciężko.
— Co tu począć? Z miłości nikt nie umiera — ale z tęsknoty się inne choróbsko gotowe przyczepić — i bieda!!
Następnych dni ciągle się wpatrywał w twarz syna, a wyobraźnia podraźniona zwiększała jeszcze oznaki cierpienia, jakie widział na niéj. Karol ciągle kulał jeszcze, a gospodarz prawie rad był temu, bo z nim jakoś tak dobrze było w Żabliszkach, iż mu o jego odjeździe pomyśleć było smutno.
Wieczorem siadali ze starym do maryasza lub ékarté, Robert albo im się przypatrywał, albo wychodził dla pisania listów, które codzień jak dziennik przygotowywał na pocztę.
Naówczas gość puszczał się w opowiadania rozmaite, szczególniéj historyi nieszczęśliwych miłości i ich fatalnych skutków. Major przeplatał je wspomnieniami półkowemi.... Karol umiał te powieści, które improwizował dla starego Jazygi, tak przybrać dobrze, iż się rzeczywistemi wydawały.... Major dziwił się im, ale przeczyć nie śmiał. Czyniły one na nim wrażenie, o które opowiadający się starał.