Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A wiesz pan, że jabym ją chętnie wziął w kuracyę, żartobliwie paplał Paciorkiewicz, który na przywitanie wyszedł z ręcznikiem w ręku.
— Obejdzie się bez téj łaski! do nóg upadam.... odparł sędzia. Ja tu w innym bardzo delikatnym przybywam interesie....
Paciorkiewicz ogromny, rozrosły, zdrowy, mężczyzna olbrzymiéj siły, wesołéj twarzy, oczu rozumnych — ocierając ręce stał ciągle przed gościem.
— Słucham!
— W krótkich słowach. Major Jazyga syna, który gospodarzył w Brzeskiem i pono się tam w bogatéj jakiéjś pannie zakochał gwałtem ztamtąd wyciągnął, obawiając się, aby broń Boże, za nadto bogato i arystokratycznie się nie ożenił.
— Oryginał! szepnął doktor.
— Syn — waćpan znasz Roberta...?
— Kolega szkolny....
— Syn nadto potulny i posłuszny, ani słowa nie rzekłszy przybył, siedzi, ale wymizerniał, schudł — Major mówi, że pokaszluje.... Matka jego pono z suchot umarła. Ojciec w strachu. Chciałby, ażebyś go wybadał, ale.... przybywszy nie jako doktor, tylko jako przyjaciel i kolega....
Z góry ci jednak muszę powiedzieć, że major uparty, i że na kuracyę z pomocą matrymonium nie pozwoli....