Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak uważasz?... bąknął major.
— Sam się zastanów.
Major tedy z lampką poszedł wzdychając do okna. Sędzia ze swoją pozostał przy stoliku, i minut kilka zeszło na skupieniu ducha.
— Pogadasz z Robertem? wyegzaminujesz go? hę? — wracając do pierwszego przedmiotu spytał major.
— Chętnie bratku — choć — to się ci na nic nie zda....
— Ale bo — niech się wygada raz.... począł stary Jazyga, niech mi serce otworzy.... Ja go o to zaczepiać nie mogę — ignoruję też jego miłość, on mi się nie zwierza, — cierpimy oba.... Raz się trzeba wyrąbać i skończyć.
Sędzia się zaśmiał.
— To znaczy, że ty jego chcesz porąbać — bo syn ci się bronić nie będzie....
— Nie — ale żeby choć się poskarżył, choć pisnął — a to chodzi jak zabity, milczy, blednieje, nie je — i — jeszcze mi gotów w suchoty wpaść. Matka miała do nich usposobienie — kto wie czy nie z tego umarła....
— To go nie męcz.... Daj mu własną wolę! rzekł sędzia.
— Nie mogę. Ma wolę we wszystkiém co chce, tylko nie co do tego ożenienia, na które ja nigdy