Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale major chodził nadąsany po małéj izdebce.
— Kawy? zapytał gospodarz.
Jazyga ręką rzucił.
— Co tam chcesz.
— No — to wiszniak.... odparł sędzia idąc do szafy. Nie gniewaj się, nie bundziucz się.... To nic nie pomoże.... Z synem pogadam — ale to się na nic nie zdało.
Major się nieco uspokoił.
— Ja bo więcéj nic nie chcę — tylko żebyś go wybadał — żebym wiedział jak on tam w to błoto głęboko zapadł. Mnie to życie zatruje i ze świata zgładzi! ja ci powiadam.... Ja go kocham nad życie — i dla tego mu się utopić nie dam. Lepiéj, by przecierpiał, niż zginął.
Po gwałtowném wyszamotaniu się w pierwszym rozmowy początku, Erdziwiłł wszystkie swe argumenta wyszafowawszy, milczał teraz. Sędzia coraz to się obracał ku niemu, wyzywając go do dalszéj rozprawy — a stary w wiszniak patrzał, smakował w nim i słuchał jakby nie słyszał, niekiedy głową potrząsając to na bok, to w tył, to naprzód — a nie odzywając się wcale.
— Więc cóż? spytał major — czy już i gadać ze mną nie raczysz?
— Gadać — chętnie; Ale z tobą rozmowa przechodzi zaraz w spór, — ja ciebie nie przekonam, ty mnie nie nawrócisz — po co się to zdało?