Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pseudo-hrabiów i hrabiczów, co za konfitury godność ludzką oddają — ale nie dla nas, drobnéj szlachty.... Nie! My wolimy razowy chleb i rzepę a.... z honorem.
— Ja mu tego nie powiem, bratku, tak ładnie jak ty — począł Erdziwiłł ruszając ramionami. Posłuchaj ty mnie i łaj potém.... Ja przekonanie od twojego mam odmienne. Supponuję, że się dwoje ludzi co się zowie tęgo kocha.... i duszą i ciałem.... Jedno gołe, a drugie złotolite.... Więc dla tego, że tam kupka złota koło niéj leży.... to mi się zbliżyć nie wolno?
— A! nie wolno! nie! krzyknął major — wara!
— No.... lepiéj, żeby skiśli oboje, poschli, pomarli...?
— E! e! z kochania! kto to widział?
— Ja! zawołał Erdziwiłł.
— Gdzie...?
— Niedaleko, w Żabliszkach, znałem pewnego majora, co gdyby się był z familiantką, któréj mu nie dawano, nie ożenił gwałtem, byłby sobie w łeb palnął. Sam mi to mówił!
Major się rzucił.
— To co innego było!... Tam.... widzisz.... tam nie szło o pieniądze....
— A ty myślisz, że tu o nie idzie? Twój syn ani myśli o nich....
— Ale go ludzie posądzą.