Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niecierpliwości, ledwie zarumieniona odpowiadała na nie milczeniem.




Wszystkie usiłowania majora, aby syna wyprowadzić z tego stanu odrętwiałości, który jego wiekowi nie był właściwy i kazał się domyślać cierpienia — nie powodziły się. Okazywane przywiązanie najczulsze, znajdowało go wdzięcznym, czułym, ale milczącym i zamkniętym.
Major się więcéj gniewał na siebie niż na syna. Rachował na czas, dni upływały bez zmiany najmniejszéj, tyle tylko, że Robert coraz bardziéj pogrążony był w zadumie i smutny.
Jazyga pojechał do Erdziwiłła.
— Słuchaj ty stary — rzekł siadłszy pod kasztanami — a żebyś ty jego wziął na spytki? Możeby się on wyspowiadał przed tobą? hę?
— Wątpię — ale popróbować mogę! bąknął sędzia.... Tandem to zła zawsze droga, do własnéj stodoły przez cudze jechać podwórze....
— Otwarcie z nim mów!
— Czegoż ja się od niego dowiem? że się kocha? a daléj?
— Powiesz mu, że do trzystu fur, z tego nic być nigdy nie może. Nie dopuszczę mu na fartuszku siedzieć i w pana się bawić cudzym kosztem. To dobre dla gołych książąt, dla tych