Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obojętny. Karol właśnie może tę obojętność tak wyrazistą, po swojemu brał za dowód, że się go obawiała.
Siedział, aby się pomścić; siedział, aby się doczekać Roberta i — przeszkadzać. Byłoby go to bawiło.... Nigdy w życiu, w najlepszych towarzystwach nie trafiało mu się być tak sponiewieranym — bywał nienawidzony, nigdy traktowany tak jakby nic nie znaczył i nie istniał. To miłość własną jego oburzało do najwyższego stopnia. Dowcip, nauka, talenta, zręczność — w oczach téj kobiety, okazującéj mu grzeczną, ale największą pogardę, nie znaczyły nic. Było za co pogniewać się i zemsty zapragnąć.
Czuł to, że mści się samém siedzeniem w Ruszkowie, zkąd go z tą ręką na temblaku, nie można było wypędzić — a obiecywał sobie jak najdłużéj ją na nim nosić.
I on już niecierpliwił się, że Robert nie przyjeżdża.
Do siedzenia upartego i to się przyczyniało może, iż pan Karol — w najdziwniejszy sposób zajął się panną Karoliną. Czy go pociągnęła młodość, świeżość, skromność, nieśmiałość, czy fantazya zepsutego człowieka, któremu się zachciewa nagle przedmiotu wczoraj pogardzanego — któż to zrozumie?