Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ramy się, żeby ojcu na tém nie zbywało, bo czémżebyśmy go zabawili? Rzadko kto do nas przyjedzie — bo to nikomu nie miło — na chorego patrzeć....
— Muzyką się pani nie zajmuje?
— A! nie! choć bardzo ją lubię — odpowiedziała panna. Czasu na nią mało, dom szczupły, a choremu ojcu przykreby było granie. On tego nie znosi. — A pan?
— Ja także lubię muzykę, ale jéj nie umiem — rzekł Robert.... Gospodarstwo też na nią czasu niewiele zostawia....
— Ma pan sąsiedztwo?
— Jeden szczególniéj dom, w którym nieco bywam częściéj.... krótko odpowiedział Robert.
Mówiono potém o sąsiedztwie Żabliszek.... a panna Leokadya z wielkim taktem i delikatnością unikała wszystkiego coby choć najlżéj drasnąć kogoś mogło. W każdym znajdowała coś do pochwalenia.
Siedzieli tak sam na sam, wcale już nie ciężąc sobie wzajemnie, gdy — Deus ex machina, zjawił się we drzwiach wędrowny Erdziwiłł. Czy wiedział o wycieczce majora i w sukurs mu przybywał, czy go traf tu jakiś przypędził — dosyć, że znalazłszy pannę Leokadyę z Robertem samych w bawialni — w progu stanął.