Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Major się skrzywił nieco — a gospodarz się poprawił:
— A może to ją ludziska ogadały....
Lękając się może, aby Robert w pochwały zbytnie i namiętną nie wdał się obronę, sam major zabrał głos.
— A byłem i ja tam, choć nie po dobréj woli, rzekł. Trzeba wiedzieć, że najlepszy mój przyjaciel, towarzysz broni — poczciwy, zacny Brandys — ale i wy go bo znacie....
— Znałem go! a jakże! potwierdził chory.
— Otóż Brandys — quo titulo nie wiem, podobno z pokrewieństwa dalekiego — przyjął u niéj obowiązki rządcy i plenipotenta. Wpadłem do niego i dostałem się na dwór Jaśnie Wielmożnéj Pretwiczówny....
Bardzo to pochwalam, że mój drogi Robert jéj broni i chwali, bywał u niéj w domu, życzliwie przyjmowany, jest racya. Ale — prawdą a Bogiem, co ty powiedziałeś o niéj ze słuchu, panie Jędrzeju, nie jest także bez podstawy. Vox populi, vox Dei.
Robert się zmieszał, spuścił oczy, milczał, bo jakże miał z ojcem w obcym domu spór wieść? a major korzystając z téj bezbronności syna, naumyślnie może — otwarcie się począł wywnętrzać ze zdaniem o pannie Adzie.