Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A cóżem popełnił? pytał chłodno wzięty na konfessatę.
— Ja nie wiem.... ale spójrz pan na Adę.
Przez cały dzień jest jakby podraźniona, nie swoja.... Nie umiesz się jéj przypodobać.
— Daję słowo, że probowałem — odparł Karol. Zajeżdżałem ze wszystkich stron.... niepodobieństwo. Zdaje się, że musi być przeciw mnie uprzedzona.... walczyć z tém trudno.
— O! tylko się proszę nie zrażać! Trzeba chcieć — mieć wolę.... a wszystko będzie dobrze....
Pan Karol ziewnął nieprzyzwoicie; Hortensya coś mu szeptać poczęła, wysłuchał cierpliwie.
— Wiesz kuzynko, rzekł po chwili, nie trzeba sobie nadaremnych czynić złudzeń.... Ja z góry wiedziałem, że się podobać nie potrafię.... na wylot mnie przenika, aż mi się zimno robi.
— Ona w początkach z każdym jest tak surowa.... ale to przechodzi. Ja ją znam.... Cierpliwości.... znajdź pan jakiś powód — acceptable, do zatrzymania się dłużéj....
— Jakiż? naprzykład?
— Mógłbyś sobie... nogę wywichnąć?
— A! rozśmiał się Karol.... ale — jeżeli doktor nadejdzie....
Panna Hortensya szepnęła mu, że z doktorem Wellerem jest jak najlepiéj, i że mogłaby go uprzedzić.