Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naszów — ja jestem wysłany do pani szambelanowéj....
— A kiedyż to? — kiedy? niespokojnie dopytywała stara.
— Zapewne jutro — rzekł prałat; panna Hortensya o tém panią zawiadomi. Pani naturalnie nie odmówi.... poparcia.
Ze spuszczonemi oczyma słuchała staruszka....
— Naturalnie — muszę.... rzekła cicho.... a czy to pomoże?
— Prawdopodobnie — odparł kanonik. Głos rodziny ma swe znaczenie.... Może to być chwilowe.... upodobanie, zapomnienie się....
— Tak! tak.... mówiła cicho staruszka.... Ja pójdę gdzie mi każecie.... prosić ją będę.... Szkodaby jéj było.... takie piękne imię, majątek.... mogłaby się wydać bardzo świetnie!.... kiedy zmieniła postanowienie i za mąż iść myśli...
— Lecz po cóż ma tak piękne, święte zmieniać postanowienie! — mówił kanonik. Był czas, gdy zagrzana prawdziwą gorliwością religijną, miała zamiar cały majątek, lub część jego znaczniejszą, obrócić na wiekopomną fundacyę.... To był cel godny takiéj jak ona osoby.... Chciała się mu poświęcić! Niech państwo przypomną jéj — jakiéj pociechy dusznéj doznawała, gdy była myślą tą ożywiona....