Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stać wyżéj po nad zmysłowe fantazye.... i wszystko poświęcić dla swobody, dla niezależności!
Karol, który słuchał uśmiechając się — zwrócił się do Ady.
— Mamże słaby mój głos przyłączyć do tego uwielbień chóru? — rzekł na pół szydersko.... Lękam się! Nie umiałbym mu wtórować — bo ja — sceptyk, zepsuty.... Nie wierzę, aby w téj swobodzie — bez towarzysza, w osamotnieniu — bez drugiego serca.... wielkie szczęście mieszkało. Co najwięcéj, to szczęście bierne tylko.... Pół światła — pół cienia, jak mówił poeta.... i — pół zbawienia.
Oczyma czarnemi, wdzięcznemi spojrzała nań Ada....
— Masz może słuszność — to co we mnie zowią męztwem, mogłoby być tchórzowstwem i słabością. — Któż wie?
Wszyscy umilkli i oczy krzywe zwróciły się ku Karolowi, który jak nożem uciął naciągnięte pasma do rozmowy. Radca nie mógł się wdawać w polemikę. Kanonik nie raczył, szambelanowa nie chciała, Hernasz nie umiał. Ostatni spojrzał na sine lica żony, oczekiwał znaku, — dano mu sygnał, aby się wstrzymywał, założył ręce w tył i pozostał w niewielkiéj odległości od swojego dowódcy.