Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żęta udzielni, czcili dygnitarze, ze łzą w oku rozstawali się z nim ludzie wielcy i sławni, wysoko położeni. O skromnie pomieszczonych na drabinie społecznéj wiedzieć nie chciał.... Z radcą wszedł do salonu żywioł ceremonialny, który się odbił zaraz we wszystkiém. Spoważniała szambelanowa. Karol się odprostował, wszyscy mieli na siebie baczenie, aby téj gwiazdy promienie nie padały na niegodnych jéj światłości.
Mówiono żywo bardzo — a gdyby się kto był spytał o czém — w kwadrans niktby tego nie umiał powtórzyć. To było wielką zaletą téj konwersacyi salonowéj, podobnéj do czystéj wody krynicznéj, która nikogo nie upoi, nikomu nie zaszkodzi. Kanonik miał wprawę do wtórowania z tego tonu. Karol milczał, gospodyni jedna z nieco wyższego się odzywała, i niemal za każdém jéj słowem radca się oglądał nieco nastraszony. Koloryt ten żywy, pół tonami starano się zharmonizować z ogólnym.
Wist szambelanowéj przyszedł do skutku, i uszczęśliwił ją — była zgłodniałą. Siedli doń: radca, pan Karol i pułkownik.... Radca nieco się od stołu odsunąwszy, wsparty na łokciu, majestatyczny, widać było, że grał — przez grzeczność. Choć Brandys szlachcicem był i miał tytuł pułkownika, stanowisko jego dwuznaczne w hierarchii społecznéj, jako rządcy — raziło radcę.... Czasem się trzeba dla familii poświęcić.