Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z rana dnia trzeciego, gdy wszyscy byli w kaplicy, bo przejeżdżający Bernardyn wstąpił ze mszą świętą, zajechała stara kareta szambelanowéj i koczyk, w którym siedział pan Karol. Służba stojąca w ganku, wiedząc już o mieszkaniu, wskazała je natychmiast, oznajmując, że pani jest na mszy.
Zmęczona drogą staruszka poszła spocząć w swoich pokojach, a pan Karol skierował się ku kaplicy. Gdy po nabożeństwie wstała od klęcznika swojego Ada, piérwszą twarzą, którą zobaczyła we drzwiach, była Karola. Wolała na ten raz, że od niego się zaczynało, i powitała wesoło....
— Jest szambelanowa?
— Przywiozłem ją czy ona mnie — rzekł Karol, — bo to pytanie nie rozstrzygnięte.... Musiałem jechać, bo na noclegach, ja i panna Dyakowska, mogliśmy sformować wista z dziadkiem, inaczéj nie dojechałaby pewnie i umarła z tęsknoty do niego!
Ada poszła natychmiast do szambelanowéj, a tuż w ślad za nią biegła Hortensya, która tylko bolała, że piérwszą tam być nie mogła.
Im przybycie groźniejszém się obiecywało, tém Ada musiała być weselsza i szczęśliwsza.... Szambelanowa też nienawidząca kwasów, rada była, że na nie nie trafiła. Ściskała — śmiała się i z góry już sobie zapowiedziała, że dopóki inni nie zagają sprawy, ona jéj pewno nie rozpocznie. Gospodyni